en
Menu
Strona główna - Galeria Arsenał

Nikita Kadan, cykl "Kronika"

Trzy rysunki tuszem w odcieniach szarości. Przedstawiają kolejno: kobietę, za którą po lewej jest kształt, sugerujący kolejną postać, mężczyznę z uniesioną prawą ręką, widzianego od tyłu od tyłu, wyciągniętą rękę, za którą znajduje się postać z butem w dł

Nikita Kadan, cykl "Kronika"

A-
A+

Nikita Kadan, 3 rysunki z cyklu Kronika, 2016, tusz na papierze, 17 × 24 cm

Kolekcja II Galerii Arsenał w Białymstoku. Prace podarowane Galerii Arsenał przez artystę w 2021 r.

Cykl rysunków Kronika Nikity Kadana należy traktować w kategoriach namysłu nad tożsamością Ukrainy, pamięcią o dramatycznych wydarzeniach ubiegłego wieku i toczących się sporach o przeszłość. W orbicie rozważań artysty pojawia się także Polska, trudne relacje polsko-ukraińskie oraz konflikty na tle historycznym, odnoszące się do wydarzeń na Wołyniu i w Galicji Wschodniej w latach 1943–45. Rysunki oparte są na solidnym materiale źródłowym: tekstach i fotografiach dokumentujących zbrodnie nazistowskie, mordy dokonywane przez organy NKWD, pogrom Żydów we Lwowie w 1941 r., czystki etniczne na Polakach dokonywane przez nacjonalistyczną Ukraińską Armię Powstańczą oraz odwet na Ukraińcach wzięty przez żołnierzy Armii Krajowej.

Na białym kartonie, czarnym tuszem, Kadan odtworzył fragmenty nieokreślonych scen. Są zawieszone w próżni, niewyraźne i pozbawione szczegółów. Artysta ewidentnie skupia uwagę na ofiarach: sprawnym gestem oddaje bezwład zabitych, powieszonych, skulonych, unoszących ręce w geście obrony. Dekontekstualizacja i sięgnięcie po lekkie medium tuszu służą estetyzacji przedstawień, ale nie pozbawiają ich ciężaru. Skala sportretowanego okrucieństwa wyziera spod łagodzącego filtru i dociera do odbiorcy z całą mocą. Artysta deklaruje postawę obiektywnego obserwatora patrzącego na zdjęcia i historię w sposób bezpośredni. W tym podejściu pobrzmiewa ostrożność względem źródła: nierzadko bowiem w celach propagandowych manipulowano odczytaniem i atrybucją fotografii. Jak pokazują badania historyków, po aktach zacierania śladów zbrodni niełatwo jest zidentyfikować ludzi spoczywających w masowych grobach, określić ich przynależność narodową czy etniczną oraz wskazać ich rolę w drastycznych wydarzeniach. Podobnie na rysunkach Kadana – nie wiadomo, czy widzimy kata, czy ofiarę, Polaka/Polkę czy Ukraińca/Ukrainkę. Mówi o tym tytuł jednego z rysunków: Pogromist Looking Like a Revolutionist (Oprawca o wyglądzie rewolucjonisty). Dochodzenie prawdy nie jest łatwe.

Prace Kadana, bazujące na zasobach archiwalnych, odchodzą od historii opartej na faktach i rewizjach. Artysta mówi o niej poprzez nieme ciała i doświadczenia ofiar. Rysunki zyskują nowy wymiar w kontekście bieżących wydarzeń politycznych: rosyjskiej aneksji Krymu i otwartego ataku wojennego na Ukrainę. Kronika nieuchronnie podpowiada, że z wydarzeń przeszłości nie wyciągnięto żadnych wniosków.

Izabela Kopania


Pogromy i rzezie były kiedyś

Opowiedziałam kiedyś Kadanowi o spotkaniu w Bykowni. To teren wojskowy, na którym chowano ofiary terroru stalinowskiego z lat 1937–1938 i katyńskich oficerów zamordowanych w roku 1940, a być może i późniejszych więźniów NKWD. Byłam świeżo po lekturze książki Archeologia zbrodni. Oficerowie polscy na cmentarzu ofiar NKWD w Charkowie i spotkaniu z jej autorem prof. Andrzejem Kolą w miejscu, gdzie prowadził prace poprzedzające otwarcie we wrześniu 2012 roku Polskiego Cmen­tarza Wojennego – czwartego cmentarza katyńskiego, zlokalizowanego na terenie Memoriału „Bykowieńskie Mogiły”. Mowa była o szczegółach pozwalających ziden­tyfikować ofiary. O tym, że żołnierzy poznajemy po guzikach, butach, pagonach i szczegółach umundurowania. W książce Kola opisuje, jak już po wojnie sowiec­ka władza zacierała ślady. Jak żołnierze – bo któż inny mógł być wykorzystany do takich prac – przekopywali jamy grobowe, przemieszczali szczątki, sadzili drzewa, wylewali chemikalia rozkładające materię organiczną. Mimo to nie udało się usunąć wszystkich szczoteczek do zębów, skórzanych podeszew, skrawków dokumentów i okularów. Na pytanie o to, czy polskie ofiary cywilne z lat 30. ubiegłego wieku też będą kiedyś przedmiotem zainteresowania naszych archeologów (wszak w ZSRR jedną z pierwszych represjonowanych ze względów narodowościowych grup byli Polacy), usłyszałam odpowiedź, że nie da się ich odróżnić od innych obywateli so­wieckich, kupowali bowiem takie same dzianiny i galanterię jak pozostali. Kości się przemieszały – powiedział profesor.

Wystawa „Kości się przemieszały” («Кістки перемішались»), której tytuł został za­czerpnięty z tej opowieści, realizowana w sierpniu 2016 roku w Galerii Arsenał w Bia­łymstoku, dotyczy ofiar masowych mordów nazistowskich i stalinowskich, czystek etnicznych na Wołyniu dokonywanych przez UPA na Polakach i przez AK w odwecie na Ukraińcach, pogromu Żydów we Lwowie w 1941 roku, zbrodni hitlerowskich we Lwowie. Zakres jest bardzo szeroki. Dobrą lekturą przed pójściem na tę wystawę jest na pewno książka Skrwawione ziemie Timothy’ego Snydera. Sam artysta przy­wołuje też myśl Jarosława Hrycaka: „Ukraińców nie łączą wspólni bohaterowie, ale wspólne ofiary”.

Kadan uwagą obdarza ofiary. Jego prace nabierają ciężaru i objętości nie tylko dzięki działaniom historyków i białym kostkom ofiar. Główną zasługę należy przy­pisać wojnie toczącej wschodnią Ukrainę. Historia buzuje i wylewa się poza ramy zaprojektowanych dla niej pomników. Rozsadza betonowo-styropianowe, nieznośne w sztampie i manipulacjach, zaś skuteczne w rugowaniu niewygodnych wspo­mnień bohaterstwo bohaterów i szczęście przypadkowo ocalałej ludności cywilnej. Poszerza się pole pamięci, które nabiera kolorów dzięki doświadczeniu dnia dzi­siejszego. Działania Kadana to alternatywne spojrzenie na przeszłość, uwaga kiero­wana na uproszczenia, za pomocą których różne instytucje społeczne, publiczne, prywatne i państwowe dyktują pojmowanie historii. Przypominają też, jak bardzo nasze otoczenie i doświadczenie formuje wyobraźnię. We wcześniejszych pracach artysty ciało ludzkie poddawane było opresji, ale ciągle żyło. Wraz z akcją prorosyj­skich terrorystów we wschodniej Ukrainie pojawiły się martwe ciała. Jeszcze takie niezwykłe i świeże. Jeszcze nikt nie wie, co z nimi robić, jeszcze są delikatnie okry­wane gałęziami, gazetą, żeby zapewnić śmierci nieco intymności. Jeszcze nie wzbu­dzają irytacji żywych swoją ilością, odorem i tym, że wymagają czasu i sił, które są potrzebne, żeby przeżyć w warunkach wojny. Rysunki są subtelne.

Artysta pisze: „Każdy wizerunek wisi w próżni, ale za każdym ciągną się oberwane nitki kontekstu. Wybierając kolejne zdjęcie, wychodzę z założenia, że trzeba patrzeć na fotografie dokumentalne wprost, uświadamiając sobie własne niezrozumienie i to, jak łatwo twoje spojrzenie może zostać zmanipulowane. Patrzeć na historię bezpośrednio, a nie przez lustrzaną tarczę ideologicznego mitotwórstwa”.

Nie wiem, czy się da patrzeć bezpośrednio, czy faktycznie można zawiesić swoje przekonania. Artysta podejmuje taką próbę. Na niektórych rysunkach atrybuty – mundury, ubrania pozwalające jednoznacznie zaklasyfikować (a jeśli się ktoś prze­brał?) przynależność ofiary i sprawcy do narodu i do grupy – znikają. Tak też bywa w masowych grobach, jeśli brakuje na potwornie drogie badania genetyczne. Nie znika jednak przynależność do gatunku. Szczegóły i kontekst da się odtworzyć z bę­dących w obiegu historycznych zdjęć (którym od czasu do czasu zmieniana jest atrybucja). Wszystko inne jest zredukowane. Nie ma architektury, nie ma broni, nie ma przedmiotów. Są relacje przestrzenne i estetyczne ujednolicenie tych, co stoją i patrzą, oraz tych, co leżą i powoli się rozkładają.

Uroda tych prac na chwilę zawiesza treść obrazów naszego ludzkiego we­wnątrzgatunkowego nagiego okrucieństwa. Dostajemy estetyczny filtr. Patrzymy na ładne. Groza przedstawień dociera do nas z czasem, dopiero potem wykonuje­my pracę nad kontekstem.

Znajoma powiedziała kiedyś, że Powszechną Deklarację Praw Człowieka przyję­to w 1948 roku, bo ludzkość ochłonęła i sama się siebie przestraszyła. Najważniejsze jest prawo do życia, które od czasu do czasu zostaje zawieszone przez instytucje: państwo, policję, wojsko, a także rewolucje, czystki etniczne. Czy po siedemdzie­sięciu latach powtórzyłbyś/powtórzyłabyś pogrom Żydów? Polaków? Ukraińców? Gejów i lesbijek? Cyganów? Uchodźców? Czy zareagowałbyś/zareagowałabyś, bę­dąc świadkiem pogromu Żydów? Polaków? Ukraińców? Gejów i lesbijek? Cyganów? Uchodźców?

To jest nasza kondycja dziś. To są pytania krążące w sieciach społecznościowych i w prasie, formułowane odrodzonym językiem nienawiści z lat 30. XX wieku, któ­ry funkcjonuje w przestrzeni publicznej i na który nie reagują instytucje państwa. Kadan nie zadaje ich w sposób tak perswazyjny, nie załamuje rąk i nie prokuruje instrukcji do działania na wypadek. W wyważony sposób snuje refleksję nad wy­tworami naszej obyczajowości. Nad nekropolityką i potrzebą manipulacji kośćmi i ofiarami. To bardzo potrzebna perspektywa, która pozwala pracować nad wspólną traumą. I poważnie zastanowić się nad tym, do czego jesteśmy dzisiaj zdolni jako mieszkańcy skrwawionych ziem.

Zofia Bluszcz

Fragment tekstu Zofii Bluszcz „Tematy i miejsca gotowe do przemilczenia tu i teraz”, opublikowanego w katalogu wystawy Nikita Kadan. Kości się przemieszały / Bones Mixed Together, Galeria Arsenał, Białystok 2016

Praca podarowana Galerii Arsenał przez artystę

Katalog prac

Artyści