Julita Wójcik, Umowa o pracę
Julita Wójcik
Umowa o pracę, 2012, instalacja, druk na papierze, 20 kartek formatu A4
Kolekcja II Galerii Arsenał w Białymstoku. Praca zakupiona przez Podlaskie Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych
1 maja 2012 roku Julita Wójcik wysłała siedem pism z prośbą o zatrudnienie jej jako artystki. Skierowała je do dyrektorów najważniejszych instytucji zajmujących się sztuką najnowszą w Polsce – m.in. do Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski, Zachęty – Narodowej Galerii Sztuki czy Galerii Arsenał w Białymstoku. Wzorcowo skonstruowanym podaniom towarzyszyło CV i opis dorobku artystki. Wójcik aplikowała o zatrudnienie jej na umowę o pracę na czas nieokreślony – a więc zapewniającą pakiet świadczeń socjalnych i ubezpieczenie zdrowotne. Do wykonywanych przez nią obowiązków miało z kolei należeć tworzenie sztuki. Wójcik nie tylko nie zyskała etatu, ale nawet nie doczekała się odpowiedzi na żadną z wysłanych aplikacji.
Gest rozesłania podań o pracę wynikał z refleksji na temat kondycji społecznej artysty w Polsce. W symbolicznym momencie – w dniu Święta Pracy – artystka dobitnie zadała pytania o relacje między tworzeniem sztuki a pracą, niezatrudnionym artystą a pracownikiem etatowym cieszącym się przywilejami wynikającymi ze stosunku pracy, w końcu między pracą i tworzeniem sztuki a wynagrodzeniem. Działanie Wójcik było tyleż racjonalne, co absurdalne. Wystosowanie podania o pracę jest jednym z pierwszych kroków podejmowanych w trakcie jej poszukiwania. Jednak artystów nie zatrudnia się na umowę o pracę, a jeśli już, to świadczona przez nich praca ma charakter usługowy – sprowadza się do aranżacji wystaw, projektowania graficznego czy dokumentacji wystąpień innych twórców. Jej efektem nie jest dzieło będące owocem wolnych – intelektualnych czy formalnych – poszukiwań artystycznych.
W powszechnym odbiorze tworzenie sztuki nie jest pracą, a artysta nie pracuje. W wykazie ministerialnym nie figuruje zawód „artysta”, nie istnieje też takie stanowisko pracy. Artyści pracują na umowę o dzieło, która nie gwarantuje zaplecza socjalnego ani ubezpieczenia zdrowotnego. Pociąga za sobą jedynie konieczność zapłacenia podatku od zwykle niewygórowanego wynagrodzenia. Umowa o pracę naświetla ów niepewny status twórcy zarówno w wymiarze czysto ludzkim (ewentualnej emerytury czy pokrycia kosztów leczenia), jak i w kontekście regulacji prawnych. Te ostatnie wyrzucają bowiem artystę poza funkcjonujący w Polsce system ubezpieczeń i przywilejów socjalnych.
Izabela Kopania
Gest rozesłania podań o pracę wynikał z refleksji na temat kondycji społecznej artysty w Polsce. W symbolicznym momencie – w dniu Święta Pracy – artystka dobitnie zadała pytania o relacje między tworzeniem sztuki a pracą, niezatrudnionym artystą a pracownikiem etatowym cieszącym się przywilejami wynikającymi ze stosunku pracy, w końcu między pracą i tworzeniem sztuki a wynagrodzeniem. Działanie Wójcik było tyleż racjonalne, co absurdalne. Wystosowanie podania o pracę jest jednym z pierwszych kroków podejmowanych w trakcie jej poszukiwania. Jednak artystów nie zatrudnia się na umowę o pracę, a jeśli już, to świadczona przez nich praca ma charakter usługowy – sprowadza się do aranżacji wystaw, projektowania graficznego czy dokumentacji wystąpień innych twórców. Jej efektem nie jest dzieło będące owocem wolnych – intelektualnych czy formalnych – poszukiwań artystycznych.
W powszechnym odbiorze tworzenie sztuki nie jest pracą, a artysta nie pracuje. W wykazie ministerialnym nie figuruje zawód „artysta”, nie istnieje też takie stanowisko pracy. Artyści pracują na umowę o dzieło, która nie gwarantuje zaplecza socjalnego ani ubezpieczenia zdrowotnego. Pociąga za sobą jedynie konieczność zapłacenia podatku od zwykle niewygórowanego wynagrodzenia. Umowa o pracę naświetla ów niepewny status twórcy zarówno w wymiarze czysto ludzkim (ewentualnej emerytury czy pokrycia kosztów leczenia), jak i w kontekście regulacji prawnych. Te ostatnie wyrzucają bowiem artystę poza funkcjonujący w Polsce system ubezpieczeń i przywilejów socjalnych.
Izabela Kopania